znajdziesz mnie

piątek, 14 czerwca 2013

Moje inspiracje: “W imię rozy ».

Będzie nie o mrocznej, choc pewnie inspirującej ksiązce Umberta Eco, malującej ponury i zarazem realistyczny obraz sredniowiecza. Ale o urokliwej sieci paryskich kwiaciarni, noszących tę samą nazwę, zadadykowanych tylko i wylącznie rozy. Moze z punktu widzenia marketingu wyda Wam się to lekko ryzykowne. Bo we wspomnianych kwiaciarniach znajdziecie tylko jeden rodzaj kwiatow - rozę. Ale ta formula dziala. No bo w koncu co to za kwiat.


Roza jest przeciez kwintesencją elegancji (takiej z klasą) i jednoczesnie jakze kobiecej delikatnosci. Z jednej strony jest:
-uosobieniem wewnętrznej sily: nieugięta (dumnie trzyma się prosto dzięki sztywnej lodydze),
-ma swoją osobowosc, potrafi się obronic sama, dzięki kolcom, w ktore szczodrze wyposazyla ją natura,
-a jednoczesnie zachwyca delikatnoscią swoich platkow.




A teraz wyobrazcie sobie romantyczny wypad we dwoje do Paryza. Urokliwy pensjonacik. Maly pokoik na piętrze z widokiem na paryskie dachy. A w nim platki rozy z pozoru bezladnie porozrzucane na brzegu umywalki, na poduszce, czy na nocnym stoliku. Do tego won rozana, ktorą przesiąkla cala atmosfera. Reszty dopelni wyobraznia. Drobny gest czy tani chwyt marketingowy? Wystarczy do podtrzymania mitu Paryza jako miasta zakochanych. I to dziala : W imię rozy i w imię Paryza.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz